
Pośród kaszubskich lasów pod koniec XX wieku "wyrosła" nietypowa na skalę europejską, a może i światową, atrakcja. Zamek w Łapalicach koło Kartuz w województwie pomorskim liczy ledwie 33 lata. Krążą wokół niego legendy. - Niektórzy twierdzili, że to polski park rozrywki Michaela Jacksona, inni, że siedziba masonerii, a dziś podobno tam straszy - mówi Joanna, mieszkanka Łapalic.
Zamek w Łapalicach jest prawdopodobnie największą w Polsce samowolą budowlaną. Jego powierzchnia to około 6000 m kw., choć pozwolenie na budowę, które w 1984 roku otrzymał jego twórca, gdański rzeźbiarz Piotr Kazimierczak, zostało wydane dla budynku mieszkalnego wraz z pracownią rzeźbiarską o powierzchni 1026 m kw. Powstał jednak obiekt o wiele potężniejszy - zamek, który składa się z czterech skrzydeł, 52 pomieszczeń, 12 wież nazwanych imionami apostołów i 365 okien, a właściwie otworów okiennych. Na terenie zamku znajduje się też sztuczne jezioro, zadaszone miejsce na basen i niedziałająca wciąż fontanna.
To potężna twierdza w stanie surowym, otoczona ze wszystkich stron trzymetrowym betonowym murem. Prowadzi do niej wąska, kręta droga, z której można podziwiać piękne widoki na rozległy las, jeziora i znajdującą się u podnóża wzgórza wioskę. Po dotarciu na szczyt wzniesienia turystów wita murowana brama z dwiema wieżami i ostrzeżeniem o zakazie wstępu. Mimo to wejście na teren zamku jest otwarte, choć nie zawsze tak było. - Kilka lat temu trzeba było trochę nagimnastykować się z deskami i płotem, ale w końcu turyści sprawili, że dostęp do tego miejsca stał się znacznie łatwiejszy - wspomina stały bywalec zamku w Łapalicach 30-letni Robert Cyman ze Straszna koło Gdańska.
Robert z przyjaciółmi wybrał się na zamek w Łapalicach pierwszy raz w 2010 roku. Jak mówi, jest to miejsce, które zachwyca o każdej porze roku. - Byłem tam już tyle razy, że nie jestem w stanie tego zliczyć. Wracam na zamek, bo czuję tam niesamowity spokój, nawet kiedy otaczają mnie tłumy zwiedzających, a poza tym jest to świetne miejsce do fotografii industrialnej. Raz robiłem tam znajomym plenerową sesję ślubną, która wyszła zjawiskowo - podkreśla Robert.
Zamek w Łapalicach (fot. URBEX - Poznaj zapomniane)
Jego zdaniem to piękne miejsce z ogromnym potencjałem, które popada w ruinę. - Po cichu liczę na to, że znajdzie się osoba, która będzie w stanie dokończyć ten niesamowity projekt, bo póki co zamek zaczyna się powoli rozpadać, co jest dla mnie osobiście bardzo przykre. Marzy mi się koncert w sali balowej na zamku - mówi 30-latek.
Piękny i niebezpieczny
O wyjątkowości tego obiektu mówi też Damian Dominiak z grupy "URBEX - poznaj zapomniane", która zwiedza opuszczone budynki. - Nie ma drugiego takiego miejsca w Polsce, a nawet w Europie - twierdzi. - To współczesny zamek, który pochłonął wiele pracy, pieniędzy oraz energii pomysłodawcy. Byliśmy tam w 2016 roku i zrobił na nas ogromne wrażenie, choć wcześniej widzieliśmy go na zdjęciach i wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. To, co zobaczyliśmy na żywo, przeszło nasze wszelkie wyobrażenia.
Kolega Damiana, Mateusz Biskupski, ostrzega turystów przed zagrożeniami, jakie czekają na nich na terenie zamku: - Jest tam wiele niebezpieczeństw takich jak dziury w podłogach czy brak barierek na dużych wysokościach. Każdemu, kto planuje odwiedzić ten zamek, polecamy być ostrożnym, zachowywać się rozsądnie i odpowiedzialnie. Podobnie jak w przypadku każdego tego typu obiektu najlepiej zwiedzać go w towarzystwie.
Fakt, że obiekt stoi od lat niedokończony, nie przeszkadza turystom i ciekawskim odkrywcom w jego zwiedzaniu. - Kiedy postanowiłam zobaczyć zamek w Łapalicach pierwszy raz, byłam przekonana, że to jakaś niewielka ruina. Gdy stanęłam przed budowlą i spojrzałam do góry, zaparło mi dech w piersiach. To prawdziwe arcydzieło - ocenia 26-letnia Aleksandra Jańczak z Gdańska. - Niepowtarzalny klimat tego miejsca tworzą kręte schody prowadzące na wieżyczki, wielka sala na dole, niedokończona fontanna, mroczne pomieszczenia niczym z horroru i piękne otoczenie, a nawet śmieci leżące gdzieś po kątach i graffiti. Zamek z jednej strony jest mroczny i opuszczony, a z drugiej piękny i magiczny - dodaje.
(fot. URBEX - Poznaj zapomniane)
Z podobnym zachwytem o zamku mówi Piotr Kucharczyk ze Szczecina, również zwiedzający obiekt. - To wspaniała budowla o niewykorzystanym potencjale, a człowiek, który zbudował ten zamek, jest fenomenem. To niesamowite miejsce dla malarzy, architektów, plenerów malarskich i fotograficznych oraz wernisaży - uważa mężczyzna i dodaje, że obiekt w sercu Kaszub mógłby przyćmić swoją potęgą wiele innych zamków.
Jackson, masoni i duchy
Jak magnes do zamku w Łapalicach przyciągają również plotki. Pierwsze pojawiły się już pod koniec lat 80. ze względu na rozmach inwestycji. - Ludzie mówili najpierw, że to obiekt dla elit PRL-u. Później pojawiły się pogłoski, że stoi za tym kapelan "Solidarności", ks. prałat Henryk Jankowski, albo dla odmiany masoneria, która na Kaszubach znalazła spokojne miejsce na swoje tajne spotkania. Mówiono też, że to będzie polski park rozrywki Michaela Jacksona - wspomina Joanna, mieszkanka Łapalic.
Są też inne legendy. - Podobno w tym zamku straszy. Moi znajomi mieli okazję przekonać się o tym, kiedy wybrali się na wycieczkę rowerową i dojechali na zamek późnym wieczorem, gdy już się ściemniało - opowiada Aleksandra z Gdańska. - Zwiedzając zamek, czuli na sobie powiewy, choć nie było wiatru. Słyszeli też dziwne szumy i dźwięki, jakby coś z wysoka upadało, a kiedy wracali już do domu, na jednej z wież ujrzeli światło. Ja osobiście tego nie doświadczyłam, ale znajomi opowiadali o tym z takim przejęciem, że trudno im nie uwierzyć.
(fot. URBEX - Poznaj zapomniane)
Z roku na rok zamek w Łapalicach gości coraz liczniejsze grupy turystów z całej Polski. Oficjalnych statystyk nikt nie prowadzi, ale potwierdzają to zarówno mieszkańcy Łapalic, jak i stali bywalcy obiektu. W internecie można znaleźć nawet oferty organizacji wycieczki w to miejsce. Przewodnicy oferują dojazd na miejsce i oprowadzenie. Obiekt stał się także tłem dla minutowego filmu - nowej wersji "Wiedźmina", którego autorzy otrzymali wyróżnienie w międzynarodowym konkursie "Done In 60 Seconds".
Zdaniem redaktora naczelnego "Magazynu Kaszuby" Tomasza Słomczyńskiego zamek Kazimierczaka powinien zostać dostosowany do zwiedzania i udostępniony oficjalnie turystom, ponieważ wrósł w krajobraz Kaszub i stał się atrakcją, która zagościła we wszystkich przewodnikach. - Wiem, że byłby to precedens zachęcający do samowoli budowlanych i na drodze do takiego rozwiązania stanęłyby przeszkody prawne, ale sądzę, że w tym przypadku sprawy zaszły tak daleko, że trzeba by było tak właśnie zrobić. To miejsce, które, w odróżnieniu od innych atrakcji na Kaszubach, ma swoją historię, opowiadającą o marzeniach właściciela, niespełnionych "snach o potędze" i nieudanej inwestycji - zauważa dziennikarz.
Niewykorzystane szanse
Nikt niestety nie wie, jaka przyszłość czeka łapalicki zamek, który miał być galerią sztuki. Inwestor, a zarazem producent stylizowanych barokowych mebli Piotr Kazimierczak od kilku lat nie rozmawia z mediami. Nie utrzymuje kontaktu również z urzędami, które od 1991 roku nie pozwalają mu dokończyć budowli, będącej spełnieniem jego młodzieńczych marzeń. Powodem wstrzymania prac budowlanych na początku lat 90. były "nieprawidłowości przy realizacji robót", ponieważ inwestor dostał pozwolenie na budowę znacznie mniejszego obiektu. W 1993 roku gdański rzeźbiarz dostał szansę na dokończenie inwestycji pod warunkiem dostarczenia do gminy odpowiedniej dokumentacji projektowej, ale nie skorzystał z tej możliwości.
(fot. URBEX - Poznaj zapomniane)
https://www.gotowespolki.pl
- W 2002 roku sprawa została przekazana Powiatowemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego w Kartuzach. Inwestor przedłożył nam dokumentację dotyczącą budowy budynku pensjonatowego w Łapalicach, ale wymagała ona uzupełnienia - informuje Krzysztof Nowak, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Kartuzach. - Mimo wielu wezwań dokumentacja nie została uzupełniona, w związku z czym w 2006 roku nakazana została rozbiórka budynku, ale Pomorski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego uchylił tę decyzję - dodaje.
Inwestor dostał kolejną szansę na uzupełnienie dokumentacji projektowej. W 2012 roku otrzymał zgodę na wznowienie robót, ale niedługo później została ona uchylona ze względu na utratę ważności decyzji o warunkach zabudowy. Kazimierczak nie przedstawił nowego dokumentu, więc PINB ponownie wstrzymał prace budowlane, ale tym razem bez nakazu rozbiórki.
Zamek miał być wykończony drewnianą sztukaterią, dziełami malarskimi oraz rzeźbami. Część z nich jest już nawet gotowa. Jego wnętrza miały być wykonane prawie w całości z drewna - łącznie z artystycznie zdobionymi kasetonami na sufitach oraz podłogami. Piotr Kazimierczak w wywiadzie, którego udzielił Piotrowi Cackowskiemu w 2006 roku, przyznał, że żeby zarobić pieniądze na spełnienie swoich marzeń, wybudował w Świętym Wojciechu koło Gdańska duży zakład produkcji mebli. Miał nadzieję, że uda mu się dokończyć zamek jeszcze za życia. W tym samym wywiadzie stwierdził, że "padł ofiarą politycznej nagonki".