SŁYNNE LALKI ZAWIERUSZYŃSKICH – DUSZE ZAMKNIĘTE W PORCELANIE

Reklama

Reklama

Ostatnio wysłaliśmy Alutkę do Britney Spears. Podobno gdy wokalistka była mała, bardzo przypominała naszą lalkę.

Może mają jakiś magiczny eliksir życia? A może podpisali pakt z diabłem? Trudno powiedzieć. W każdym razie patrząc na istoty, które stworzyli, nie można nazwać ich po prostu lalkarzami. Zofia i Henryk Zawieruszyńscy, którzy od 25 lat wykonują w USA jedne z najbardziej zachwycających i znanych na całym świecie lalek, to raczej magicy potrafiący w genialny sposób tchnąć życie w materię nieożywioną.

Lalki Zawieruszyńskich

Czy Zawieruszyńscy zaprzedali duszę diabłu? (fot. archiwum Zawieruszynski Originals)

Firmę Zawieruszynski Originals z Minnesoty zna każdy kolekcjoner i admirator lalek. Z pracowni w Minneapolis porcelanowe i winylowe cacka trafiają do Anglii, Hiszpanii, Niemiec, Rosji, Izraela, Nowej Zelandii, Afryki, a także na Ukrainę i Syberię. O istocie i charakterze tych lalek w dużej mierze decyduje fakt, że Zawieruszyńscy to polskie małżeństwo ze Stalowej Woli. – Kolekcjonerzy twierdzą, że nasze lalki mają duszę. Jeśli tak, jest to dusza słowiańska, bo nie da się całkiem odciąć od korzeni – podkreślają.

Droga do piękna

Chyba można ich nazwać buntownikami, którzy od zawsze przeciwstawiali się szaroburej PRL-owskiej rzeczywistości. Dlatego gdy w 1971 roku, jako absolwenci szkół plastycznych, spotkali się w małej firmie zajmującej się projektowaniem wzorów i ręcznym malowaniem na tkaninach, postanowili założyć studio dekoracji wnętrz. Zawsze tworzyli swój własny świat, wykonując niepospolite w tamtych czasach rzeczy: drewniane ozdoby, malowidła na ścianę czy metaloplastykę. Ozdabiali domy i takie lokale jak kawiarnie czy cukiernie. Ale to był dopiero początek ich wędrówki w poszukiwaniu piękna.

W szponach przeznaczenia?

W 1987 roku dotarli do USA, by odwiedzić rodzinę. Ale urzekła ich rzeczywistość za oceanem i postanowili spróbować sił na kapitalistycznym rynku. Początkowo wykonywali ręcznie rzeźbione meble i drzwi do domków letniskowych. Jednak ostatecznie dopadło ich przeznaczenie. – Pewna firma, znająca nasze dotychczasowe prace, zaproponowała nam wykonanie pięciu prototypów porcelanowych lalek. Wtedy po raz pierwszy zobaczyliśmy, jak wyglądają współczesne artystyczne lalki. Byliśmy w szoku, ale podjęliśmy wyzwanie – wspomina Zofia Zawieruszyńska. Wyszli z założenia, że watro spróbować, bo w szkole oboje uczyli się rzeźbienia, a pani Zofia od zawsze projektowała i szyła, najpierw dla lalek, potem dla siebie, a w końcu, gdy sklepowe półki w Polsce świeciły pustkami – również dla dzieci. Mieli zatem wszelkie umiejętności, by przeistoczyć się w lalkarzy. Brakowało im tylko jednego rekwizytu – pieca do wypalania, który kupili za 500 dolarów.

Z lalkami na lodzie

Zleceniodawca był zachwycony efektem ich pracy. Podpisali korzystny i długoterminowy kontrakt, który przewidywał, że zainteresowana firma będzie produkować ich lalki w imponujących ilościach i sprzedawać je w USA oraz Europie przez internet oraz za pośrednictwem największego na świecie kanału telesprzedażowego QVC. Niestety, firma nie dostała kredytu i nie sfinalizowała transakcji. – I tak oto zostaliśmy na lodzie z pięcioma lalkami – mówi Henryk. Ale najwyraźniej nadal wszystkim kierowała niewidzialna ręka przeznaczenia. – Nie bardzo wiedząc, co robić, pojechaliśmy z naszymi lalkami na lokalny konkurs i zdobyliśmy serca kolekcjonerów oraz… pierwszą nagrodę – podsumowuje.

Lalki Zawieruszyńskich

Lalki błyskawicznie podbiły serca kolekcjonerów (fot. archiwum Zawieruszynski Originals)

Dziś tych nagród na koncie Zawieruszyńskich jest około 120. Rzec by można, że nie mają od nich wytchnienia, bo od czasu debiutanckiego wyróżnienia nie było roku, który nie przyniósłby im jakichś laurów. – Ostatnio przybyły nam cztery nowe, ale zdarzały się lata, że dostawaliśmy po siedem prestiżowych wyróżnień – wyliczają. Były to m.in.: Award of Excellence – Industry Choice, Award of Excellence – Public Choice, Doll of the Year Award czy przyznana w 2013 roku Artist of The Year.

Małżeństwo publikuje też sporo w międzynarodowych magazynach i książkach o tematyce lalkarskiej.

Lalki podążają za trendami

Swoje pierwsze lalki Zawieruszyńscy sprzedali lokalnemu sklepowi. Dziś ich „podopieczne” trafiają na wszystkie kontynenty. Zawsze nadążają za obowiązującą modą. – Zmieniają się ich fryzury i kreacje. Zmienia się materiał, z którego są zrobione: kiedyś była to porcelana, dziś pojawił się też winyl. Poza tym niegdyś zainteresowaniem cieszyły się niemowlęta, a od kilku lat bardzo pożądane są lalki BJD – tłumaczy Zofia Zawieruszyńska.

BJD (ball-jointed-dolls) to nowoczesne lalki, których części ciała łączy się specjalnymi okrągłymi stawami. Dzięki temu są one mobilne, elastyczne i mogą przybierać różne pozy. Za taki model, podobnie jak za lalki z winylu, trzeba zapłacić od 900 do 1800 dolarów. Jednak najdroższe są te porcelanowe. To koszt rzędu 7 tysięcy dolarów. Mimo to chętnych nie brakuje. Na początku każdego roku wielbiciele lalek z pracowni Henryka i Zofii czekają na nową kolekcję, którą Zawieruszyńscy zaczynają tworzyć już latem.

Lalki Zawieruszyńskich

Nawet w tej dziedzinie trendy to bardzo ważna rzecz – teraz trwa moda na lalki BJD (fot. archiwum Zawieruszynski Originals)

– Kreowanie prototypów to długotrwały proces rozpoczynający się od wykonania rzeźb w glinie. Kiedyś zatrudnialiśmy kilku pracowników. Dziś sporadycznie korzystamy z usług osób, które pomagają nam szyć ubranka dla winylowych lalek. Ale zazwyczaj pracujemy sami, szczególnie kiedy wykonujemy lalki porcelanowe na specjalne zamówienie – tłumaczą. – Właśnie teraz, na życzenie pewnej babci z Indiany, robimy lalkę portretową, która będzie podobizną jej wnuczki. To proces niezwykle żmudny i długotrwały, a cena takiej kopii to nawet 10 tysięcy dolarów – dodają.

Byty niepowtarzalne

Niedawno wysłali też lalkę Alutkę do Britney Spears, która jako mała dziewczynka była do niej uderzająco podobna. Ciekawe, ile dziewczynek rozpozna siebie w lalkach Zawieruszyńskich? Artyści nierzadko fotografują dzieci, które zaintrygują ich swoją urodą, by uczynić z nich pierwowzór dla lalek. Jednak żaden egzemplarz nie jest kopią jeden do jednego. W procesie tworzenia lalki otrzymują to niepowtarzalne i niedefiniowalne „coś”, swoją istotę, dzięki której stają się niezależnymi, niepowtarzalnymi bytami. Ostatnim etapem nadania lalce człowieczeństwa jest obdarzenie jej imieniem, które wypływa z porcelanowej lub winylowej osobowości. W pracowni polskich lalkarzy pośród wielu innych narodziły się: Aldona, Vera, Klaudyna, Martynka, Sabinka, Michalina, Luiza, Lusia, Corinne, Arina i Augustyna. Jest też Natalia, która imię, urodę, a może i osobowość przejęła od wnuczki państwa Zawieruszyńskich.

Lalki Zawieruszyńskich

Każda z lalek ma niepowtarzalną osobowość (fot. archiwum Zawieruszynski Originals)

Lalka jak rodzina

Te lalki to prawdziwa galeria postaci. Różnią się od siebie kolorem skóry, włosów i oczu. Noszą rozmaite, wymyślne, niekiedy skąpane w przepychu kostiumy. Ale łączy je jedno – wypisany na twarzy charakter, który pokazuje, że zostały wykonane przez znawców ludzkiej natury. Subtelne i eteryczne rysy twarzy, wyraz oczu, układ ust i wiele niedających się opisać szczegółów ukrytych w ich wyglądzie zdaje się sugerować, że wykonane w pracowni artystycznej w Minnesocie lalki – sztuczne twory – mają duszę manifestującą się na różne sposoby. Są wśród nich istoty łagodne, zadziorne, znudzone, żywiołowe, romantyczne, uwodzicielskie, demoniczne, smutne, pogodne, filuterne, nadąsane, zamyślone, refleksyjne i podszyte tragizmem. Jedno jest pewne – wchodzą w interakcję z otoczeniem i chyba nikogo nie pozostawiają obojętnym, uruchamiając w człowieku całą gamę odczuć: zachwyt, irytację czy niepokój.

– Dla kolekcjonerów nasze lalki są substytutem człowieka. Bardzo często traktuje się je jak członków rodziny, np. dzieci, których brakuje rodzicom, bo już wyprowadziły się z domu – mówią. Lalki łagodzą deficyty emocjonalne ich właścicieli. Opierają się zmienności świata, nie starzeją się, nie ulegają chorobom i śmierci, zawsze można liczyć na ich obecność. Poza tym są źródłem doznań estetycznych. Mają idealne proporcje i nieskazitelną, wyrafinowaną urodę wymykającą się wszelkim niedoskonałościom i wadom nękającym świat ludzi.

Lalki Zawieruszyńskich

Czasem łagodne, czasem zadziorne, czasem melancholijne – mają duszę (fot. archiwum Zawieruszynski Originals)

– Większość klientów ma do lalek stosunek emocjonalny, ale są wśród nich również i tacy, którzy traktują je w kategoriach biznesowych, jako inwestycję kapitału – tłumaczy Henryk.

Odbiorcami lalek Zawieruszyńskich są przede wszystkim sklepy kolekcjonerskie. Ich przedstawiciele przyjeżdżają na wystawy, takie jak International Doll Expo czy Toy Fair, i od razu składają zamówienia. Ale wykonują też egzemplarze dla klientów indywidualnych. Mają ponadto na koncie prototypy lalek sprzedawanych przez sklepy internetowe na terenie USA i Niemiec.

Lalki to nasze życie

Wykonanie porcelanowej lalki to niezwykle żmudna, wymagająca precyzji i cierpliwości praca. Najpierw rzeźbi się w glinie, potem wykonuje gipsową formę, a z niej odlew z porcelany. Kolejny etap to wielokrotne, następujące po sobie procesy doczyszczania i wypalania odlewu, który musi być perfekcyjny, zanim zostanie pomalowany, a gdy już to nastąpi, znowu musi zostać kilkakrotnie wypalony, żeby zachował pożądany kolor. Praca nad lalką winylową jest jeszcze bardziej skomplikowana. A potem trzeba jeszcze uszyć kreację współgrającą z urodą i charakterem właścicielki. Dlatego w pracowni lalkarskiej jest magazyn obfitujący w rozmaite tkaniny.

Lalki Zawieruszyńskich

Laki są czasem jak rodzina (fot. archiwum Zawieruszynski Originals)

Zawieruszyńscy narzucają sobie wielką dyscyplinę w pracy, ale tego, jak podkreślają, nauczyli się już w Polsce. – Gdy przyjechaliśmy do USA, sukces przyszedł w miarę łatwo. Wystarczyło trochę talentu i dużo pracy – mówią skromnie. – Największą sztuką jest jednak utrzymanie tego sukcesu przez 25 lat i dążenie, żeby każda nowa kolekcja podobała się tak jak poprzednia albo jeszcze bardziej – podkreślają.

O sukcesie artystów przesądziło nie tylko to, że są obdarzeni talentem i pracowici, ale również fakt, że lalkarstwo to ich pasja. – Lalki to całe nasze życie, aktywność zawodowa, podróże, wystawy, spotkania z kolekcjonerami, kontrakty – mówią. – To fenomenalne, że ludzie po tylu latach ciągle chcą dodawać kolejne egzemplarze do swoich kolekcji – podsumowują, dodając, że nie są w stanie nawet policzyć, ile osób uszczęśliwili swoimi „Zawieruszankami” w ciągu kilkudziesięciu lat działalności.

Autor: 
Edyta Ochmańska
Źródło: 

igimag.pl