Jakub Gilewicz Buduje modele statków na podstawie wydobytych wraków, a swoim dorobku ma też makiety z portowymi dźwigami. W kolejnym odcinku cyklu Pasjonaci prezentujemy modele Marka Parczyńskiego, który pracuje w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku.
Dźwig napędzany siłą ludzkich rąk miał dużą zaletę i nie mniejszą wadę. Z jednej strony dzięki lekkiej konstrukcji można go było zdemontować i przenieść na miejsce przeładunku. Z drugiej nie miał za dużego udźwigu.
Nieocenione były więc przed wiekami dźwigi deptakowe. Poruszało się nimi już nie siłą rąk, a wykorzystując masę ludzkiego ciała. Umożliwiały to duże koła deptakowe zamontowane na zewnątrz lub w środku dźwigu.
- W kole po prostu poruszali się ludzie i napędzali swoim ruchem cały mechanizm - tłumaczy Marek Parczyński, spod którego rąk wyszły modele obu typów dźwigów.
Stoją one we wnętrzu Żurawia . To jeden z obiektów Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Marek pracuje z kolei po drugiej stronie Motławy. W Pracowni Konserwacji Modeli tejże instytucji.
- Pozytywne w tej pracy jest to, że nigdy nie zdarzają się takie same rzeczy do opracowania. Za każdym razem, czy przy konserwacji, czy przy pracach rekonstrukcyjnych - zawsze jest to inny obiekt - zachwala Parczyński.
Bywa, że buduje modele prawie że z niczego, bo dokumentacja zaginęła w dziejowej zawierusze. I jedyne, na czym może się oprzeć, to na przykład rysunki fragmentów wraku.
- Modele budowane są zazwyczaj od podstaw. Są to próby rekonstrukcji albo na podstawie wydobytych z wody elementów, albo na podstawie historycznych rysunków. Czyli w obu przypadkach bez żadnej dokumentacji - tłumaczy.
Obecnie próbuje zrekonstruować XVIII-wieczną burdynę. To płaskodenna jednostka, która obsługiwała statki stojące na redzie gdańskiego portu.
- Przeładowywano na nią towary ze statków, które miały większe zanurzenie i nie mogły wejść do portu w Gdańsku - tłumaczy.
Na wrak burdyny natknęli się przed laty pracownicy Urzędu Morskiego w Gdyni. A w 2012 r. Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku wydobyło go z dna Martwej Wisły.
Średniowieczny Miedziowiec i młodszy dwumasztowiec
Marek, w czasie budowy modelu burdyny, spogląda na obrazy wykonane za pomocą sonaru. Korzysta też z rysunków elementów wraku. Pierwsze otrzymał od Urzędu Morskiego, drugie od podwodnych archeologów. Dzięki obrazom z sonaru widać część bryły wraku jeszcze przed wydobyciem.
- Rysunki z kolei zmniejsza się do skali 1:25, w której wykonywany jest model, a następnie wycina się. Po czym nanoszone są na specjalną piankę, którą można modelować. Dopiero po tym etapie wycina się elementy z drewna.
W przypadku burdyny jest to drewno dębowe. Obecnie Marek skleja poszycie statku. Doświadczenie w rekonstrukcji kadłubów zdobywał między innymi podczas pracy nad modelem Miedziowca. To średniowieczny statek, który zatonął na Zatoce Gdańskiej w wyniku pożaru. Wrak wydobyto jeszcze w czasach PRL-u, a przed laty Marek pracował nad modelem statku. Pamięcią wraca również do XIX-wiecznego żaglowca z Kurlandii.
- Jest to model rekonstrukcyjny wykonany z jesionu, sosny i dębu. Budowa, z małymi przerwami, zajęła mi 18 miesięcy - wspomina. I wyjaśnia, jak odnaleźć się w niełatwej i czasochłonnej pracy modelarza: - Przede wszystkim potrzebne jest doświadczenie i cierpliwość przy składaniu tego wszystkiego.
Czytaj więcej na:
https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Tworzy-modele-dzwigow-i-statkow-n10...
Fot.: www.trojmiasto.pl